czwartek, 18 maja 2017

Boska księżniczka, która wybrała człowieka


Cała Japonia od wczoraj żyje jednym wydarzeniem. Zaręczynami księżniczki Mako, jednej z córek młodszego brata następcy tronu. W Japonii dzieje się niewiele, więc jak już wydarzy się coś mniej lub bardziej interesującego, stacje telewizyjne wałkują temat do upadłego. Wczoraj w ciągu godziny przy włączonym telewizorze, na tym samym kanale dwa razy widziałem dokładnie ten sam materiał. W studiu pojawiają się różni eksperci, analizujący co się stało i dlaczego. I także tym razem jakiś psycholog tłumaczył, co to znaczy że księżniczka i jej narzeczony rozmawiają ze sobą przez telefon. Bo chłopak w wywiadzie dla dziennikarzy przyznał się, że ostatnio rozmawiali.

Wybranek księżniczki to jej kolega z roku ze studiów.



W całej tej historii jest nutka tragizmu, bo zgodnie z Japońskim prawem, księżniczka, która wychodzi za mąż za niearystokratę, automatycznie przestaje być członkiem rodziny cesarskiej. Tron można odziedziczyć jedynie w linii męskiej. Specjalnie piszę "tron", nie "władzę", ponieważ władzy cesarz Japonii nie ma żadnej. Jego rola ogranicza się do bycia "symbolem jedności narodu". Zaraz po wojnie poprzedni cesarz został zmuszony przez Amerykanów do publicznego przyznania się, że jest tylko człowiekiem, a nie, jak twierdzili jego przodkowie przez ponad tysiąc lat, potomkiem bogów. Warto jednak zauważyć, że zrobił to 1 kwietnia, w Prima Aprilis, więc zawsze jest możliwość, że tylko żartował.
Zatem księżniczkę przed ceremonią ślubną, która będzie zwykłą, plebejską ceremonią, czeka jeszcze wywodzący się ze starożytności (okres Heian) rytuał "wyjścia" z rodziny cesarskiej.
To prawo ma wielu krytyków, którzy słusznie zauważają, że ograniczanie sukcesji tylko do męskich potomków może kiedyś spowodować wygaśnięcie japońskiej dynastii cesarskiej, która jest najdłużej panującą nieprzerwanie dynastią w znanej historii świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz