czwartek, 17 sierpnia 2017

Lato w Japonii. Na basenie.

Podczas letniego pobytu "u Dziadków" byliśmy dzisiaj na basenie. Niby takim samym jak wszędzie, ale jednak...
Zaraz za kasami i wejściem trzeba zdjąć buty. Nie ważne, czy ktoś przyszedł w glanach, czy w klapkach, pójść dalej można tylko na boso. Buty można zostawić na półce na jednym z kilku regałów do tego przeznaczonych, albo zapakować do foliowego worka, których plik wisi przy barierce tuż obok. Całkiem dobry system, zapewniający czystość.
Cała powierzchnia kompleksu basenowego pokryta jest specjalną powierzchnią, jaką można spotkać też na niektórych placach zabaw. Wygląda jak sprasowany gruboziarnisty piasek, ale jest miękka jak guma. Żadnych kafelków, na których można się poślizgnąć. Baseny też wybetonowane.
Japończycy generalnie nie mają zwyczaju się opalać. Wręcz przeciwnie. Opalona skóra kojarzy się z pracą na polu i jest zdecydowanie niepożądana u kobiet. Zwłaszcza, że nadmierny kontakt ze słońcem powoduje później różne piegi, pieprzyki i przebarwienia, które według japońskiej estetyki są brzydkie. Ideałem jest nieskazitelna, jasna skóra. Dlatego o ile dzieci do gimnazjum są mocno opalone, głównie za sprawą kliku godzin wuefu tygodniowo, spędzanych głównie na szkolnym boisku, o tyle licealistki i dorosłe kobiety chronią się przed słońcem, jak tylko mogą. Nawet na basenie. Młode dziewczyny zakładają co prawda bikini, z dużą porcją falbanek, ale kobiety po 30 na ogół wolą stroje, które zakrywają całe ręce. Powszechne są bluzy z kapturem, a niektóre panie zakładają nawet legginsy. W Japonii muzułmanki w swoich strojach kąpielowych, którymi swego czasu taką furorę we Francji zrobiły, idealnie wtopiłyby się w tłum i nikt by ich nawet nie zauważył.
Każdy, kto chodzi z dziećmi na basen w Polsce, na pewno miewa ten problem, że nie da się malucha z wody wyciągnąć. Usta sine, cały się trzęsie, ale nie, nie wyjdzie. W Japonii nie ma tego problemu. Co godzinę ratownicy dzwonią mosiężnymi dzwonkami. Jest to sygnał, na który wszyscy muszą wyjść z wody. Wszyscy. Bez wyjątku. Co godzinę jest 10 minut przerwy i nie ma zmiłuj. Kiedy byłem tu pierwszy raz rok temu, mocno mnie ten system zdziwił, ale teraz stwierdzam, że taka przerwa co godzinę to świetny pomysł.
Pod koniec przerwy przez głośniki proponowana jest krótka gimnastyka.
Największą popularnością cieszy się basen rzeka, w którym można sobie pływać w kółko z prądem, najlepiej na czymś dmuchanym. Nadmuchać to coś też można sobie komfortowo na terenie basenu dzięki dwóm sprężarkom.
Dbałość o bezpieczeństwo, jak prawie wszędzie w Japonii, jest na wysokim poziomie. Na zjeżdżalniach też pracownicy basenu decydują, kiedy następna osoba może zjechać. Oczywiście umiejętność grzecznego stania w kolejce Japończycy wysysają z mlekiem matki, więc przy wszystkich atrakcjach jest ład i porządek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz