Wiek, w którym w Japonii przechodzi się na emeryturę to 60 lat. Zadziwiająco nisko, biorąc pod uwagę legendarną wręcz długowieczność Japończyków. Jednocześnie, w przeciwieństwie do wielu krajów Zachodu, wiek emerytalny nie oznacza, że można sobie wybrać, czy się przejdzie na emeryturę, czy nie. Po prostu odbywa się to automatycznie.
Druga ciekawa rzecz jest taka, że na emeryturę przechodzi się w wieku 60 lat, ale pobierać świadczenia emerytalne można... dopiero w wieku 62 lat!
Dwa lata na emeryturze bez emerytury??
Dokładnie na to wychodzi.
Obecnie, w obliczu starzejącego się społeczeństwa, będącego dużym obciążeniem dla budżetu, trwają rozmowy, żeby zmienić system tak, by świadczenia dostawać dopiero w wieku 65 lat. Pozornie absurd, ale w Japonii oczywiste jest, że na starość ma się oszczędności, więc taki system ma prawo działać.
No i wreszcie trzecia ciekawostka. Po przejściu na emeryturę, jeśli pracownik wyraża taką chęć, pracodawca ma obowiązek, powtórzę: ma OBOWIĄZEK, zatrudnić go ponownie, na nieco innych zasadach, do 65 roku życia. Potem już definitywnie trzeba odejść i zrobić miejsce młodszemu pokoleniu. Ewentualnie można prowadzić własną działalność gospodarczą i zostać na przykład doradcą lub kimś w tym stylu na specjalnej umowie.
Będąc na „ponownym zatrudnieniu” dostaje się mniejsze wynagrodzenie. Sądząc z zawodzenia kolegi siedzącego obok mnie, który przeszedł na ten system w zeszłym roku, dużo mniejsze. Wynagrodzenie to dodatkowo, co jest w zasadzie oczywiste, pomniejsza świadczenia emerytalne u tych, którzy już je dostają. Dlatego niektórzy decydują się na przykład na niepełny etat, tak by nie przekroczyć limitu.
W mojej korporacji podobno 90% ludzi po 60-ce zostaje na „ponowne zatrudnienie”. Na ogół są to mężczyźni. Niektórzy robią to ze względów finansowych, ale większość raczej dlatego, że nie mają nic lepszego do roboty. Pokolenie, które teraz kończy 60 lat to jeszcze ludzie, dla których praca była prawie całym życiem. Na ogół są bez żadnego hobby, któremu mogliby poświęcić swój czas na emeryturze, a dzieci mają już dorosłe i żyjące własnym życiem. W Japonii nie jest takie oczywiste, że dziadkowie opiekują się wnukami, nawet jeśli mieszkają relatywnie blisko.
Niektórzy decydują się zostać w pracy, żeby się czymś zająć, jako „zabezpieczenie przed starczym otępieniem”. Czasem to żony nakazują mężom zostać w pracy, bo, przyzwyczajone do pewnego rytmu i wolności, nie chcą mieć za dnia w domu pana, który nawet pralki nastawić nie umie, który przez tyle lat spędzał w pracy czas od rana do późnego wieczora, że w zasadzie to już obcy człowiek, z którym nie ma o czym rozmawiać.
Jeden ze znajomych w pracy, kończący 65 lat i odchodzący już na stałe, podczas swojej przemowy, bo Japończycy uwielbiają przemowy, opowiadał, jak to się zastanawiał: „Co ja będę robił na emeryturze? No to może będę dbał o zdrowie. Zapiszę się do szkoły biegania, szkoły pływania...”. W sumie wyszło na to, że zapisał się na trzy różne sporty. W wieku sześćdziesięciu kilku lat.
Inny z kolei pan, należący do tych 10%, które nie przedłużają zatrudnienia, stwierdził, że dość się napracował. Że życie jest krótkie i czas zająć się sobą i swoją rodziną, którą przez pracę właśnie zdarzało mu się zaniedbywać. Ten pan akurat ma hobby i jestem pewien, że na emeryturze będzie się dobrze bawił.
O pieniądzach Japończycy nie lubią rozmawiać, więc od kolegów w pracy się nie dowiem, jak wysokie są świadczenia emerytalne. Jednak ze strzępków informacji można wyciągnąć wniosek, że są dość niskie w porównaniu do normalnej pensji i emerytura jest tu raczej tylko dodatkiem do oszczędności.